Zacznę od najprzyjemniejszej strony. Przede wszystkim zapach. Według mnie to nie jest zwykły jednowymiarowy zapach zielonej herbaty. Zapewniam, że gdyby tak pachniała moja zielona herbata w kubku, to przestałabym ją pić, a zaczęłabym jeść. Zapach kremu, według mnie, jest wzbogacony czymś cudownie lekko owocowym, ale w minimalnym zakresie, albo to tylko mi się tak wydaje. Jednak sam olej z oliwek, ani macadamia, a tym bardziej pantenol zawarte w kremie tak nie pachną. Mniejsza z tym, bo jest naprawdę super i chcialabym, aby wszystkie moje kosmetyki robiły takie wrażenie na moich receptorach zapachowych (niektórzy wiedzą, że moja orientacja w terenie to całkowite przeciwieństwo gołębia pocztowego, za to natura obdarzyła mnie węchem psa myśliwskiego wysokiej klasy, co czasami potrafi być naprawdę uciążliwe, zwłaszcza w warunkach komunikacji miejskiej lub galeriach ze świetnymi ciuchami w sezonie letnim). Tak więc zapach kremu jest na ogromny plus.
Teraz o samym działaniu kremu.
Wyraźnie i nie bez powodu napisano na głównej etykietce kremu, że jest on przeznaczony dla cery tłustej i mieszanej. Ja mam cerę mieszaną i jak większość z nas przy pomocy pudru staram się ukryć tą tłustą mniejszość (nos i czoło). Tak więc absolutnie nie powinien tego kremu stosować na całą twarz ktoś, kto nie ma cery bardzo tłustej, bo krem nie spełni jego oczekiwań. Herbata zielona w kremie ma właściwości nawet nie tyle wysuszające, co zachowujące cechy bazy pod makijaż, więc razem z bazą trzeba coś jeszcze (krem odpowiedni do typu i wieku cery). Ktoś kto używa takiej bazy wie o czym piszę. Baza pod makijaż idealnie maskuje "tłustość" cery i znacznych rozmiarów pory np. na nosie i w jego okolicach, ale, powiedzmy sobie szczerze, zapycha je. Testowałam krem, a bazę stosowałam i raz na jakiś czas, od wielkiego dzwonu, stosuję nadal i naprawdę według mnie działanie wygląda podobnie. W moim przypadku, aby uzyskać pożądany efekt, czyli zmatowienie okolic "świecących", ale bez uczucia zaszpachlowania twarzy, zrobiłam tak: krem zielona herbata zastosowałam tylko na nos, okolice tuż obok nosa (ale jeszcze nie policzki) i środkową część czoła. Na resztę twarzy i pod oczy zastosowałam te kremy, co stosuję zwykle. Tak samo z szyją i dekoltem. Wiem, że to trochę zabawy, ale efekt murowany. Na opakowaniu pisze wyraźnie, aby stosować na miejsca skłonne do przetłuszczania. Szkoda, że nie dodali "tylko i wyłącznie", wtedy nie byłoby rozczarowania osób, które zachwycone zapachem załadują niemałą porcyjkę gdzie się da i ile się da. A da się dużo, bo kremy z zieloną herbatą wchłanianie mają według mnie powyżej 100% (zrobiłam test na kremie do rąk i po pięciokrotnej (!) aplikacji pod rząd, jednej wartwy na kolejną, i super wchłonieniu się kremu, poddałam się, bo zaczęłam się martwić GDZIE TO SIĘ WCHŁANIA?! w kości???!!!!). Ale o tym innym razem, teraz jeszcze o kremie do twarzy.
Ogromnym plusem kremu jest też jego kolor (śliczna biel), konsystencja (jest puszysty i świetnie się wchłania) no i przede wszystkim cudowne zero parabenów. Ostatnio sprzedawczyni w nowo otwartej drogerii zrobiła wielkie oczy, jak ją zapytałam o maseczkę bez parabenów, a to ciekawe, bo ta drogeria też miała w swojej ofercie kosmetyki Green Pharmacy, upsss...
A teraz moje zeznania po testach przeznaczone dla cer bardziej dojrzalszych (czyli takich, jak moja)
Zielona herbata poprawia wygląd skóry, to prawda i krem polecam do stosowania przed wyjściem, żeby twarz się nie świeciła. Jednak nie łudźmy się, nie ma właściwości odmładzająch o jakie nam chodzi (liftingujących). Zielona herbata dostarcza antyoksydanty likwidujące niszczące działanie wolnych rodników, a kremy z jej dodatkiem chronią skórę przed fotostarzeniem – opóźniają pojawienie się zmarszczek i przebarwień, ale niestety nie likwidują w wystarczającym stopniu tych istniejących. Ma właściwości antybakteryjne i przeciwzapalne, więc powinien być polecany szczególnie dla cery przetłuszczającej się i trądzikowej. Ot co!
P.S. Kiedyś napiszę, dlaczego bazę pod makijaż stosuję tylko okazjonalnie...
Super notka :))) Najbardziej podobał mi się fragment o wchłanianiu. A same właściwości kremu też bardzo ciekawe.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ten blog nie tylko będzie pełnił funkcję kosmetyczną,ale też rozywkową :)
OdpowiedzUsuń