Jeśli ktoś zastanawia się, czy do codziennej pielęgnacji twarzy wybrać płyn micelarny, czy tonik, to niech się przestanie zastanawiać. Oba te produkty są niezależnie NIEZBĘDNE.
Ja w zasadzie w ogóle nie używam wody do mycia twarzy, no oczywiście nie da się wody na twarzy uniknąć podczas mycia głowy pod prysznicem, ale poza tym, jak najbardziej.
Do niedawna stosowałam płyn micelarny, którego jednym ze składników był alkohol i przyznaję, że świetnie oczyszczał cerę z makijażu, jednak przy dłuższym stosowaniu zauważyłam, że skóra na nosie po prostu się łuszczy. Dlatego właśnie zmieniłam ten płyn na na produkt GARNIER przeznaczony do cery wrażliwej. Ja nie mam cery jakoś szczególnie wrażliwej, ale akurat ten tonik nie zawiera alkoholu, więc nie wysusza naskórka, a naprawdę świetnie oczyszcza. No i kompletnie nie piecze w oczy przy zmywaniu cieni, czy tuszu.
|
płyn micelarny GARNIER do cery wrażliwej, bez alkoholu, a też świetnie oczyszcza cerę |
Dlaczego stosuję jeszcze tonik.
Wydawałoby się, że płyn micelarny i oczyści i nawilży cerę. Tak, to prawda, jednak tonik ma coś, czego w płynie micelarnym się nie doszukałam, chodzi o witaminy. Rano cerę przecieram tylko tonikiem, to zapewnia delikatniejsze oczyszczenie niż płyn micelarny. W końcu nocą cera tak się nie brudzi, jak w dzień. Bardziej chodzi mi o zaaplikowanie odrobiny witamin, aby cera była, na ile się rano da ... promienna (?).
Dodatkowym atutem toniku witaminowego GARNIER jest przyjemny, świerzy zapach, choć na opakowaniu pisze coś o bezzapachowości, hmmm...
Niestety te zalety producent zabija parabenami, więc dalej będę uskuteczniać poszukiwania toniku ideału.
|
Tonik dla cery jest niezbędny, jak ... tonik do ginu :) |
Testy kremu BB
Od razu napiszę, że w ogóle nie używam żadnych fluidów, makeupów, w płynie, w kompakcie, czy w czym tam jeszcze produkują. Nie jest tak, że mam cerę idealną, czytaj: jak woskowa lalka, ale sama jestem zadowolona zarówno z kondycji mojej cery, jak i z jej wyglądu. Raczej pielęgnuję niż tapetuję (cytat z insta lub FB). Zwykle stosuję po prostu puder wprost na krem do twarzy (wcześniej tonik, rzadko baza pod makijaż, raczej na galowe wyjścia)
Krem GARNIER BB kupiłam z czystej ciekawości, bo przeczytałam, że to w zasadzie krem, tylko od razu z kolorkiem mającym powodować "ozdrowienie" cery. To ozdrowienie polega na zakamuflowaniu wszelkich niedoskonałości i poprawie ogólnego wyglądu cery.
|
Mimo, że mam raczej śniadą cerę, wybrałam kolor Light i pasuje doskonale (dla blondynek jest jeszcze jaśniejszy odcień, a ten trochę ciemniejszy, to chyba tylko dla naprawdę ciemnych karnacji) |
Co pokazały testy
W moim przypadku mogę stwierdzić, że krem BB ma sens, a raczej miałby, gdybym uznała, że w ogóle tapetowanie twarzy fluidkami ma sens. Po zastosowaniu kremu BB twarz wygląda faktycznie jednolicie, bardzo słabo prześwitują niedoskonałości, przez co twarz sprawia wrażenie naturalnej, ale...
Wadą kremu BB jest jednak wrażenie lekko tłustej cery, po leciutkim opudrowaniu, uczucie to w zasadzie znika. Jeśli ktoś się zdecyduje na ten krem, to doradzam rozporowadzić małą ilość w całych dłoniach, a potem dłońmi równomiernie przecierać twarz, coś, jak mycie twarzy, łącznie z powiekami.
Poważniejszą wadą tego kremu, tak samo, jak i innych kremów fuidopodobnych, jest to samo, dlaczego w ogóle z nich zrezygnowałam - ciągle trzeba pilnować, żeby nie zostawić części produktu na kołnierzykach bluzek, czy też na słuchawce telefonu stacjonarnego w biurze. W moim przypadku gra nie warta świeczki, ale wyjątkowo mogę się poświęcić :)