4 września 2015

Blaski i cienie GOSH - 9 SHADES... TO ENJOY IN NEW YORK - Paletka 9 cieni do powiek - numer 001

Muszę przyznać, że gdy się weźmie do ręki Paletkę 9 cieni GOSH - 9 SHADES... TO ENJOY IN NEW YORK 001, to nie chce się jej wypuszczać, kusi do malowania nieważne jakim kolorem, oby tylko malować i malować. Piękne cieniutkie pudełeczko, po otwarciu śliczne delikatne kolory cieni, lusterko, w którym wreszcie widać oczy. Mam też cienie z lusterkiem takiej wielkości, że malując oko widzę praktycznie samą źrenicę, więc ta paletka mnie zachwyciła. No cóż, rzeczywistość jak zwykle okazała się bardziej brutalna.


Od razu widać, które kolory cieszą się u mnie największym uznaniem



Co pokazała praktyka

Po pierwsze, jeśli ktoś kocha malować oczy pędzelkami, co zaleca wielu profesjonalistów, to niech o tym jak najprędzej zapomni w tym przypadku. Podczas nakładania cieni nawet bardzo dobrej jakości pędzelkiem (testowałam cztery), niezależnie od jego grubości, cienie nie tyle się sypią, co wręcz  KURZĄ!. Tak, niestety. Oprócz tego, że spora ilość proszku ląduje pod okiem, i to w dodatku w najmniej przychylnym kobiecie miejscu, czyli w samych, no nazwijmy rzecz po imieniu, zmarszczkach, to jeszcze wokół malowanego oka unosi się coś a'la kurz. Pył z cieni podczas nakładania jest tak delikatny, że nie są to jakieś grube drobinki, które po prostu spadną przyklejając się tu i tam, tylko powstaje wokół pędzelka taki dymek.

Przepraszam za to drastyczne zdjęcie, ale było to konieczne, bo cienie naprawdę się kurzą (przy korzystaniu z pędzelka)

Efekt powstaje taki, że jeśli nawet na codzień naszych zmarszczek pod oczami nie ma (powiedzmy, jeszcze nie widać), to cienie, a raczej ten delikatny proszko-pył natychmiast je uwidacznia.
Dobra wiadomość jest taka, że gruby pędzel do strzepywania makijażowego pyłku z twarzy bardzo dobrze sobie z tym radzi, bo pyłek się nie przykleja i nie rozmazuje, ale wiedzmy o tym, że jest tego naprawdę sporo.


A teraz mój sposób na paletkę GOSH


Oczywiście paletka jest zbyt śliczna i ekskluzywna, żeby z niej tak łatwo zrezygnować.
Przetestowałam następujący sposób i działa w stu procentach.

Po pierwsze kładziemy na powieki i wokół oczy krem do oczu (każdy ma swój ulubiony, ja o moich napiszę innym razem). Na krem KONIECZNIE stosujemy cudowny kosmetyk, jakim jest baza pod cienie, ja zastosowałam PERFECT SKIN EYESHADOW BASE, niedrogi, ale świetnej jakości  produkt firmy Bell. Moja ulubiona baza ma lekko zaróżowiony kolor, kiedyś napiszę dlaczego).

Baza pod cienie - obowiązkowo


 Na bazę nakładamy wybrany cień z paletki, ale do tego używamy aplikatora zakończonego GĄBECZKĄ, nie pędzelka z włoskami.

Tym razem te dwa po lewej NIE, ten po prawej TAK


Efekty

Jeden cień nałożony na powiekę w dzień daje śliczny delikatny efekt, za to kilka cieni nałożonych jednocześnie, wybranych zgodnie z zasadami makijażu, daje ... identycznie delikatny efekt.

No właśnie. Jeśli ktoś myśli, że samymi cieniami z paletki GOSH zrobi mocny wieczorowy makijaż, to niech się nie łudzi. Cienie są tak delikatne, no pyłki po prostu, że nawet najciemniejszy kolor na oku daje dość jasny kolor.

Oczywiście i na to jest metoda, wystarczy wcześniej zastosować kredkę do oczu, a na nią dopiero cień i można osiągnąć całkiem niezłe smoky eyes :)

Samo pudełeczko już mnie urzekło (cienie dostałam w prezencie od E. i K. :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz